niedziela, 11 maja 2014

I love sundays

Od rodziców zazwyczaj wracamy w soboty ok 22, dopieszczamy opuszczone na 1 noc koty, oglądamy 1 odcinek serialu (teraz na tapecie Mad Mana mamy), rozmawiamy o 
tym, jak naszym zdaniem czuje się mama w tym tygodniu. 

Wczoraj po Mad Manie Michał "Jeszcze 1 odcinek? Chyba nie, bo już jest 23:00, 
idziemy spać, mhm?". Tak, sobota przed północą, a my wykończeni. Tak już mamy, ale nic nie dzieje się bez powodu: Michał ma bardzo intensywne traithlonowe treningi, a i ja ostatnio nie odpuszczam, choć nieporównywalnie mniej od niego. Jedynie joga 3 razy w tygodniu 
i 3 razy w tygodniu fittnes typu Chodakowska czy podobne. Wciąż nie mogę się zebrać do biegania, bo patrząc na buty biegowe, myślę bez przerwy o tacie.

Na obiad dziś zrobiłam dziś risotto z owocami morza, a do kawy upiekłam idealne ciasto rabarbarowe z cynamonową kruszonką. Lubię niedziele.

niedziela, 4 maja 2014

Damn fine cup of coffee!

Rzeżucha
Kolendra

Skończyliśmy oglądać "Twin Peaks", czyli powrót do wczesnych lat licealnych. Śniło nam się czasem, wracaliśmy do niektórych odcinków w ciągu dnia, wołałam do Michała "Cooooop!" i ... będzie mi teraz brakowało Coopera, Andyego i reszty. Dobrze się to po latach oglądało, chyba bardziej przerażał, niż kiedyś. Za dzieciaka człowiek jest taki nieświadomy... i taki szczęśliwy. 
Teraz pewnie czas na kolejny sezon "Mad mena", bo zbyt długą przerwę zrobiliśmy. W ostatnich miesiącach łatwiej "wchodzą" nam seriale niż filmy. 

 Niedziele często kończymy guacamole, dziś nie będzie inaczej. W końcu ze świeżą kolendrą, która dojrzała na tyle, że coś można oberwać. Kolejna już rośnie w doniczce obok (już po pikowaniu), ale o ziołach wkrótce, muszę wszystko zebrać i sfotografować. A może będę dawkować? Bo się nigdy nie zabiorę, jak z opowieścią o Bieszczadach...

Rzeżucha odbiła po ostatnim oberwaniu, więc też można dorzucić do sałatki na jutrzejsze śniadanie w pracy. Mam zajęcie- jest lepiej, idzie lato, czuję to. To tylko chwilowe ochłodzenie, uwierzcie. Idzie lepsze, musi w końcu przyjść.

Grilowany łosoś, kasza gryczana i fasolka

Jeszcze dzisiejszy instagram, tzn obiad. Nie ma niedzieli bez ryby u nas, a w tygodniu też musi być. I wcale nie zastępujemy nimi mięsa, którego tak niewiele jemy (indyk raz w tygodniu), po prostu ryby bardzo lubimy i zawsze je jedliśmy. A jeśli chodzi o mięso... Zabieram się w końcu za Foera "Zjadanie zwierząt" i coś czuję, że indyka już nie będzie w przyszłym tygodniu... Cóż, jakoś mi tego nie żal.

Miłego tygodnia!