Uwielbiam pierogi, ha! Któż nie? Tak naprawdę sami robiliśmy je tylko 2 razy, z nadzieniem z twarogu i kaszy gryczanej, ale pieczone robiłam po raz pierwszy dopiero ostatnio. Przepis od Jadłonomii.
Pierogi z dynią i masłem migdałowym |
Wykonanie ich wymaga czasu, ale mam na myśli oczekiwania, a nie kilkugodzinny zapieprz
w kuchni. Bo trzeba upiec warzywa. Po ugnieceniu ciasta, trzeba mu dać 1,5h by odpoczęło i urosło.
Smak wynagradza wszystko, uwierzcie. Mimo, że nie okazały się idealnie, ale to szczegóły,
które poprawię następnym razem: więcej soli do ciasta (dałam symbolicznie, a mogłam dać solidną łyżeczkę), no i samo ciasto mogłam rozwałkować naprawdę dużo cieniej, bo one jednak rosną
w piekarniku.
Im cieńsze, tym smaczniejsze, oczywiście.
Za to farszu wyszło mi za dużo. W planach miałam zamrozić na kolejny raz, ale przez niedoprawione ciasto, wpadliśmy na pomysł, by pierogi maczać właśnie w farszu, co okazało się świetnym pomysłem.
Oczywiście dla Michała to była ledwie przekąska, ale zapewniam, że normalny człowiek spokojnie się naje taką porcją.
Tradycyjnie kupiłam więcej dyni i zamroziłam kolejną porcję puree na smutne zimowe dni.
Przymierzam się do zrobienia dużej porcji pierogów z nadzieniem z soczewicy. Lubię mieć takie rzeczy w zamrażalniku na tzw awaryjny obiad, gdy zamiast 30 minut, nie mogę na niego poświęcić więcej niż 15. Zdarza się i tak przecież.
Tak się złożyło, że od miesiąca mam w lodówce wędzone tofu, na które oboje nie mamy pomysłu. Ostatnio częściej zaglądam na Hello Morning i dzięki niej właśnie zrobiłam takie prawie ruskie.
Farsz zrobiłam rano, a popołudniu wzięliśmy się za ciasto. I tak wyrobienie ciasta + nafaszerowanie + ugotowanie i zjedzenie zajęło nam dokładnie godzinę. Pierogów wcale tak mało nie wyszło, ale oczywiście pochłonęliśmy całość! Ciasto z tego przepisu jest doskonałe. Jedyna modyfikacja, to brak świeżej mięty. Serdecznie polecam ten przepis. Były absolutnie przepyszne - nie wiem nawet, kiedy je zjedliśmy!
Samych pierogów nie zdążyliśmy sfotografować... |
Czy możecie mi życzyć dużo zdrowia? Dobiega końca trzeci tydzień, kiedy jestem chora.
Poprzedni weekend był już bardzo dobry, czułam się świetnie, a w poniedziałek rano obudziłam się ponownie z bólem gardła. Nie mogłam iść znowu na zwolnienie, więc niestety chorowałam w pracy.
Od czwartku gorączka (4.raz w życiu!), więc w piątek już wzięłam urlop. I dobrze.
Pani doktor się załamała, widząc mnie po raz kolejny. Tym razem same witaminki, na odporność, syrop z cebuli.
I leżeć. No to leżę.
A w przerwach pierogi ruskie zrobiliśmy z Michałem, o.
Wracam do łóżka. Zamierzam wyzdrowieć ostatecznie i wrócić do treningów. Nawet się nie ważę,
ani nie mierzę. Nie chcę wpaść w depresję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz