Prawie dwa tygodnie przerwy w treningach, ponad tydzień nawet bez jogi (najpierw skręcona kostka, a później infekcja z antybiotykiem) zrobiły swoje. Leżałam tydzień, czego skutki odczuwałam już po 1 dni braku ruchu (no tak już mam). Ale chciałam wyleżeć, więc nie ryzykowałam. Wczoraj poszliśmy na spacer do lasu. Ponad 4 km w niecałą godzinę, czyli naprawdę spokojnie, a teren był dość zróżnicowany.
Ciężko stwierdzić, czy to jeszcze woda w oddali :) |
Wracałam, powłócząc nogami i ziewając. Wyobraźcie sobie zamknięcie w łóżku na tydzień, a później takie wyjście do lasu... Swoją drogą las przepiękny o tej porze, niestety dzień był raczej pochmurny, ale i tak kolory zachwycały. I cisza również. Jestem bardzo szczęśliwa, że mieszkamy 200 metrów od lasu, to największy plus tej lokalizacji.
A dziś pojechałam na siłownię. Oczywiście trudno to nazwać treningiem, ale ten rozruch był wyjątkowo ciężki. Już przy rozgrzewce, czułam mięśnie nóg. Delikatny marszobieg 20-minutowy, na naprawdę wolnych obrotach sprawił, że okrutnie się spociłam i zmęczyłam, więc siłowo ćwiczyłam już bardzo symbolicznie. I długo się później rozciągałam. Niestety mroczki przed oczami i zawroty głowy nie świadczyły o najlepszej jakości mojej kondycji...
Przyszły tydzień taki właśnie będzie: luźny treningowo, spokojny, bez szaleństw. Po antybiotyku mam bardzo osłabiony organizm, więc obiecuję uważać.
Ale później nie zamierzam się oszczędzać, tylko konkretnie wziąć do roboty.
Mocy w nadchodzącym tygodniu Wam życzę!
Rozumiem Cię doskonale, bo sama z podobnymi trudnościami się borykałam prawie dwa miesiące, ale na szczęście teraz wróciłam do normalności, u mnie znaczy do biegania, baaaardzo się z tego cieszę:-) Tobie tez się uda, ale na początek bez forsowania organizmu, wiesz to przecież, ale tak na wszelki wypadek przypominam:-)
OdpowiedzUsuń