sobota, 23 kwietnia 2016

Plan, pod rękę z Vermont Sourdoguhiem

Tydzień temu byłam trochę jak thermomix. Oczywiście nie do końca, bo zrobiłam milion rzeczy, zaczęłam pisać tę notkę, ale już nie zdążyłam jej dokończyć, a później... Obudziłam się dziś, czyli w sobotę. Po 12h snu. Kolejny pracowity tydzień za mną. Mam masę pomysłów na życie, na każdy dzień, na dietę, na sport, ale... nie mam kiedy wszystkiego zorganizować. Nie mam kiedy wysiać bazylii i jarmużu. Posprzątać szafy i zrobić hummusu. W ten weekend nadrabiam zaległości, ogarniam się i robię plan na kolejny tydzień. I będę tak teraz robić w każdy weekend. Bo za chwilę obudzę się w sierpniu, nie chcę tego.

Trzeba mieć plan, ale każdy plan musi być dobrze zaplanowany, jak mawia mój serdeczny przyjaciel, Vito z północnych Włoch. Teraz tylko muszę to wdrożyć w życie.
 
Multizadaniowo działam w weekendy, inaczej czas i wszystkie rzeczy do zrobienia "rozłażą" mi się, jem śniadanie przed siłownią, doglądając gotującej się cieciorki, która przez 2 dni będzie nam towarzyszyć na kanapkach (jako pasta) i w sałatkach. I tak dalej.

W ubiegłą niedzielę przygotowałam dla nas na drugie śniadanie: szakszukę z bakłażanem, w międzyczasie zagniatając i składając chleb, mój pierwszy "vermonciak". A niewidzialną trzecią ręką zrobiłam babkę pomarańczową. I babka wyszła przekozacka, wilgotna, cudownie pomarańczowa, ale nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia. Może uda się przy kolejnym razie?

Chleb. Pisałam Wam już kiedyś, jak robimy chleb. Nic się tu nie zmieniło. Ale poczułam, że jednak czegoś innego mi się chce.



Kiedy rok, dwa lata jesz żytni 100%, na zakwasie, swój, szukasz w końcu odmiany, masz chęć na inną miłostkę. I oto jest. Mój pierwszy Vermont Sordough. Przepis od Trufli, która jest znanym guru chlebowym. Tylko poczytajcie jej notki. Cudowna dziewczyna! Chleb piekłam zachowawczo, dlatego jest blady, ale pyszny...Musicie uwierzyć na słowo. Michał mówi, ze dawno mu nie smakował tak żaden pszenny chleb. Ale dodaje szybko, że jednak żytni kocha najbardziej. Hey Vermont! Poromansuję czasem z Tobą, obiecuję!

No dobrze, film nastawiony, popcorn na oleju kokosowym jeszcze strzela,wino się chłodzi... Dziś mamy randkę :)

Miłego wieczoru!

 
 ps. Przepraszam, jeszcze Prince. Młodsi niech poczytają, niech posłuchają. W tym roku sami wielcy odchodzą. Davida Bowiego absolutnie ubóstwialiśmy z Michałem, a do Księcia mieliśmy też oboje ogromna słabość. Był jedyny, wolno mu było wszystko. I nie zdążyłam go zobaczyć na żywo ;(



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz