niedziela, 10 lipca 2016

#3 Niedzielne obiadki: mielone kalafiorowe i ziemniaki Hasselback

Kolejny bardzo pracowity tydzień w pracy. Nie wiem, jak to się stało, że nagle pojawił się ponownie piątek. Nie byłam w tym tygodniu na treningu, zrobiłam tylko jogę i siłowe rzeczy w  domu, ale tylko w środę. Zwykle wracam do domu 19-20 i jestem tak zmęczona, że od razu idę pod prysznic i w piżamie jem obiad, który serwuje mi Michał. Przygotowuję sobie śniadanie do pracy w czasie, gdy parzy mi się melisa i z kubkiem herbaty idę do łóżka. Najpierw przerabiam włoski, następnie czytam. W zależności od zmęczenia jest to 5 lub 45 minut. Nie czytałam tyle dawno tuż przed snem, ale zauważyłam, że tak mnie to koi po pracy, że dzięki temu przesypiam całe noce później. 

Kolejny tydzień przede mną i kolejny raz obiecuję sobie, że nie będę pracować dłużej, niż do 17:00. 
Uwielbiam swoją pracę, ale... pieprzone korpo, no. To nie jest życie. Musimy coś podziałać, bo już na oparach pracujemy wszyscy.
Michał zażyczył sobie mielone na obiad. Traf chciał, że w ostatnich dniach u Jadłonomii pojawiły się właśnie mielone z kalafiora. Trudno uwierzyć, ale te kotlety naprawdę smakują jak mielone! Nic a nic nie czuć kalafiora - to info dla tych, którzy go nie lubią. Nie wklejam przepisu, bo robiłam dokładnie według instrukcji Marty - nie pomińcie niczego i uważnie przeczytajcie porady. 

Podałam je z szabelkiem, który uwielbiam i ziemniakami Hasselback, na które czaiłam się od dawna. Uznałam, że skoro muszę włączyć piekarnik dla kotletów, to dorzucę też ziemniaki z olejem kokosowym i rozmarynem. 



Świeżo naostrzony nóż i skupienie jest kluczem do sukcesu w przypadku tych ziemniaków. Są fantastycznie soczyste i aromatyczne, na pewno będziemy to powtarzać!
Ta porcja wygląda dość niepozornie, ale najadłam się tak, że przez kilka godzin czułam się pełna, a unikam ostatnio tego uczucia. Bo mielone są naprawdę sycące :)

Przyjemnego tygodnia! Niech będzie lepszy, niż ten mijający!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz