poniedziałek, 9 listopada 2015

Październik kulturalnie

To kolejny miesiąc, w którym, poza książkami, nie mam się czym pochwalić. No faktycznie, cholernie kulturalne życie prowadzimy... Nie zrażamy się, a liczymy na to, że w listopadzie znajdziemy czas na kino i więcej filmów.

KINO/FILMY

 

"Wilk z Wall Street" (2013)
Tak, wiem, że wulgarny i seksistowski. Ale taki miał być. Długi, ale nie dłużył się ani trochę. Zarezerwujcie sobie dla niego czas, bo warto. Odechciało nam się jakichkolwiek inwestycji ;) Jestem zaskoczona, ze DiCaprio nie dostał Oscara za tę rolę, bo nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek zagrał lepiej. Muszę w takim razie nadrobić film z tym, który nagrodę mu sprzątnął sprzed nosa.




"Zaginiona dziewczyna" (2014)
 Na filmwebie przeczytacie: "Po przeprowadzce Amy i Nick przeżywają kryzys. Gdy w dniu rocznicy ślubu kobieta znika bez śladu, jej mąż staje się głównym podejrzanym." I nic więcej nie napiszę, poza tym, że film jest bardzo dziwny. Ale też bardzo dobry. David Fincher robi dziwne i dobre filmy, zawsze dobre. 

 

 

SERIALE

 

"Dexter", sezon 8.
Bardziej kiczowato się już nie dało. No ale mam jakiś sentyment do Dextera po tych ośmiu sezonach. Wiecie, klimat Kalifornii, domek Debry na plaży, Angel, Masuka, w pierwszych odcinkach Battista, którego pokochałam od pierwszego nieuśmiechu. Ich zamiłowanie do steków. I pączków. Brak empatii Dextera, która rozbraja totalnie. I dużo się śmiałam podczas oglądania tego serialu, naprawdę. Już tęsknię.



 

KSIĄŻKI

 

"Szpieg", John Le Carre
Wcale nie taka łatwa lektura, jak się na to zapowiadało.
Musiałam być dość skoncentrowana, by nie pogubić się w pseudonimach, imionach - sporo tego było.
Gdy tylko byłam zmęczona, czułam, że coś mi umyka i musiałam odkładać książkę na później.
Wciągająca opowieść o poszukiwaniu kreta, ale nie na 2-3 dni. Na dłużej i wolniej i to jej największa zaleta. 

To zdjęcie znacie z czasu mojej ostatniej choroby



"Ferdydurke", Witold Gombrowicz
Odkryłam po latach Gombrowicza, serio. Nie, pokochałam - to jest właściwe słowo. Nie potrafię sobie przypomnieć, ale jestem prawie pewna, że, jak wiele innych lektur, i tę pominęłam w liceum, może to lepiej? Dziś sprawiła mi dużo radości i dostarczyła mocnych wrażeń. Aktualność 100%, coś niesamowitego!


"Mdłości", Jean Paul Sartre
Świetna powieść filozoficzna. Jednak dla samotników albo (I?) dla tych o naturze depresyjnej. Dla tych, których życie boli. Mnie życie nie boli, kocham je. Świadomość istnienia jest cudowna. Choć i mnie zdarzają się mdłości, nie tylko z powodu spotkań z niektórymi ludźmi...
Przeczytajmy. Jeszcze raz.

Niedzielny klasyk: książka, herbata, podjadanie orzechów



"Sierpniowy żar", Andrea Camilieri
Salvo Montalbano rozwiązuje kolejną zagadkę morderstwa, jak zawsze umilając sobie czas pysznym jedzeniem i niejako przypominając nam, że nie wolno jeść byle jak i byle co.
Lekkie, przyjemne, zabawne, a język na tyle prosty, że mogłabym czytać to w oryginale. Ktoś się wybiera do Włoch i chce mi kupić jedną z serii o komisarzu Montalbano, hm?

Książkowo idealnie, filmowo mizernie, o wielkich nieobecnych (kino, galeria) nie wspominam. Uciekam do łóżka z książką...i jest to dla mnie tak naturalne, że nie czuję potrzeby tłumaczenia się z tego. Tak niewielu znamy nieczytających ludzi, naprawdę. Statystyki mówiące o tym, że 60% Polakó czyta 1 książkę rocznie to dla mnie jakaś abstrakcja. Nie znam takich ludzi, nie mam ich wokół siebie...

Przyjemności w tym miesiącu, nie tylko kulturalnych!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz