niedziela, 26 czerwca 2016

Lato i coniedzielne bataty

Zrobiłam jak Bzu. Utarłam ricottę, którą kocham ponad życie, z odrobiną jogurtu (2 łyżki), wrzuciłam szczyptę soli, wkroiłam truskawki, posypałam łyżką wiórków kokosowych i dodałam łyżeczkę miodu. Zjadłam na balkonie, w pełnym słońcu, mrucząc. Robię tak prawie codziennie.

Tymczasem w Auchan znowu bataty za 4zł. Michał: "No co zrobisz, trzeba przynajmniej kilogram wziąć". To wzięliśmy i błyskawicznie zmieniliśmy plany obiadowe na najbliższe 2 dni. Frytki z nich zrobimy, do burgerów, które mamy zamrożone. No i pasztet ukręcę z batatów i soczewicy, ten ulubiony. Najlepiej od razu dwa i jeden zamrożę. Tydzień temu też były bataty w promocji i wtedy zrobiliśmy makaron z sosem pomidorowym, do którego wkroiliśmy pieczone słodkie ziemniaki.

Na okrągło ostatnio to samo, poza obiadami, które są nawet jak na nas różnorodne: truskawki, rabarbar, arbuz, pomidor. I to jest dla mnie lato. I słodycz młodego kalafiora, której nie da się do niczego porównać. Kalafior nie będzie już tak smakował za miesiąc, więc się spieszcie!

A poniżej pomysł na bataty od Jamie Olivera. Znowu na dwa dni, takie obiady lubimy najbardziej! Ostatnio wracam z pracy o 20, a nawet później, więc gotowy obiad jest zbawieniem. Poniżej przepis, tylko odrobinę zmodyfikowany. Miłego tygodnia!


BATATY Z CZARNĄ FASOLĄ I POMIDORAMI

200g batatów
2 dymki ze szczypiorem
1 świeża papryczka chili
pół czerwonej papryki
1 ząbek czosnku
olej
200ml wody
1 puszka pomidorów
1 puszka czarnej fasoli
sok z limonki
pół pęczka kolendry
2 łyżki jogurtu greckiego
sól, pieprz
1 łyżeczka wędzonej papryki
1 łyżeczka kumin
Ryż brązowy do podania


Wstaw wodę i zagotuj ryż. 

Bataty obierz, umyj i zetrzyj na tarce.

Posiekaj cebule i szczypior, ale osobno. To samo zrób z czosnkiem, też drobno. Na rozgrzaną patelnię (użyjcie najlepiej woka, potrzeba trochę miejsca) wrzuć cebulę i czosnek z papryczką chili, kuminem i wędzoną papryką. Podsmaż 2-3 minut, co jakiś czas mieszając.

Następnie dodaj bataty, wodę i pomidory. Zamieszaj, doprowadź do wrzenia. Gotuj 5-10 minut. Następnie odcedź odrobinę, dodaj fasolę, kolendrę i sok z limonki (2 łyżki) i zamieszaj. Gotuj jeszcze ok 15 minut.
Przypraw solą i świeżo zmielonym pieprzem i podawaj z ryżem. Już na talerzu dodaj łyżkę tłuściutkiego greckiego jogurtu i posyp szczypiorkiem.








niedziela, 12 czerwca 2016

Lasu, książki, chleba, pasty!

Obok bazylii w doniczce piętrzy się kolendra. Zachciało nam się grzanek, takich pasztecików, z pastą słonecznikową z suszonymi pomidorami. Zrobiłam więc szybko chleb tostowy, zalałam ziarna słonecznika, żeby kilka godzin później je zblendować z ząbkiem czosnku, kilkoma suszonymi pomidorami, sokiem z cytryny, natką pietruszki, solą i pieprzem. Oprócz tego damy świeżej bazylii, bo jest rewelacyjna, ser żółty, dużo świeżo mielonego pieprzu. 


Taka pasta to też alternatywa dla bułki z serem żółtym w pracy. Jestem serożercą, owszem, ale nawet ja czasem chcę czegoś innego. Poza tym taka pasta służy nie tylko do bułek czy chleba. Można nią zagryzać marchewki czy seler naciowy, pokrojone w słupki. Do pracy idealnie.




Gdy tylko skończyłam ugniatać ciasto, zrobiłam miejsce Michałowi, który w naszym domu jest naczelnym pizzaiolo. Bo dziś pizza na obiad. Z mozzarellą i cukinią. I wino już się chłodzi i film uszykowany. To nasz wieczór.

A w czasie, gdy ciasto na pizzę rosło, my siedzieliśmy na kocu, w lesie. Z książkami. Zapakowaliśmy sobie po bułeczce, wzięliśmy garść orzechów. A nawet nie tylko siedzieliśmy, bo przysnęłam. Tradycyjnie obudziło mnie moje własne chrapnięcie. Taki dzień. 





niedziela, 5 czerwca 2016

Rzodkiewki!

Mamy całkiem duży balkon, jak na blokowe możliwości, więc grzechem byłoby go nie zagospodarować. Staram się każdego roku, odkąd tu mieszkamy. To niesamowite, ile radości daje zerwana poziomka, którą doglądało się od początku, albo rzodkiewki, które od nasion były otoczone nasza troską. I co tu dużo mówić, zawsze mi się wydaje, że to niemożliwe, żebym miała na balkonie te wszystkie cuda.

Wysiałam je kilka tygodni temu, nie wierząc, że może to być aż tak proste. Zrobiłam rozsadę, choć teraz wiem, że to niepotrzebne w ich przypadku. Zaglądałam codziennie, nie mogąc się doczekać pierwszych liścieni. A gdy już się pokazały, obserwowałam codzienny rozwój.

Potrzebują około 40 dni od momentu wysiewu do jedzenia. Cieszę się, jak dziecko, a Michał poczuł się, jak u babci w dzieciństwie, gdzie sam wyciągał rzodkiewki z ziemi.




Zjadłam dziś pierwsze tegoroczne poziomki z balkonu, no i pierwsze, wspomniane już, rzodkiewki. Cudownie słodkie na początku i ostre na końcu. Natychmiast wysiałam do skrzynki kolejną partię rzodkiewek, do towarzystwa wrzuciłam im rukolę. Powinny się polubić.

I przesadziłam bazylię, która wzeszła w rozsadzie, do 4 doniczek. Jest też jarmuż, będą pomidory, będzie kolendra oraz inne smakowitości. Zdjęcia soon, bądźcie czujni.