wtorek, 17 maja 2016

Kwiecień kulturalnie

Znowu ubogo w filmy, dość bogato w książki. Ale przestałam się nad tym użalać i odczuwać zażenowanie z tego powodu. Inne rzeczy były ważniejsze. Inne są dla mnie ważniejsze, najwyraźniej. I dobrze mi.


KINO/FILMY

 

"Mój tydzień z Marylin" (2011)


Bardzo dobra rola Michelle Williams, którą zresztą uwielbiam m.in za "Take this Waltz" chyba najbardziej. Jednak takie filmy zawsze pozostawiają u mnie jakiś smutek. No wiadomo, że Monroe inteligencją nie grzeszyła, ale chorowała też na depresję, była absolutnie nieszczęśliwa i uzależniona od leków. W łóżku szukała zapomnienia, a może... miłości? Tragiczny koniec, no i zbyt wcześnie. Młoda śmierć zawsze jakoś bardziej boli; przepraszam, wiem, że to niesprawiedliwe.




"Whiplash" (2014)

10/10

Jeden z najlepszych filmów, jakie widziałam w ostatnich miesiącach. Oddajcie mu się w całości, wejdziecie w niego szybciej, niż Wam się wydaje.




SERIAL

Uff, "Mad Man season VI" za nami. To uff, to tylko dlatego, że chociaż seria bardzo dobra, to długo oglądaliśmy z braku chęci i innych powodów też, co sprawiło, że wciąż miałam w głowie głównych bohaterów. Został nam ostatni sezon i już go nie chcę oglądać. Nie chcę się z nimi rozstawać. Uzależniłam się od Dona i reszty. To jeden z najlepszych seriali w historii.


KSIĄŻKI


Dziecko w czasie Iana MacEwana
Czegoś zabrakło tym razem. Nużyła aż momentami, choć to do McEwana nie jest podobne, sami przyznacie.
Temat trudny, bo powieść traktuje o tym, jak sobie radzić ze stratą dziecka, jednak mam wrażenie, że pisarz przekombinował swój zamysł odrobinę.




Siedem dalekich rejsów Leopolda Tyrmanda
To chyba będzie rok pod znakiem Tyrmanda. Jestem absolutnie oczarowana sposobem jego narracji i specyficznymi dialogami.
Piękny język, fascynująca opowieść, choć tak naprawdę o niczym odkrywczym, bo o sztuce wyboru pomiędzy gwałtowną namiętnością, a nudną stabilizacją, która daje jakieś poczucie bezpieczeństwa. Czyżby jakaś aluzja?
Bardzo, bardzo polecam.



Zapisane w kościach Simona Becketta
To moje pierwsze spotkanie z tym autorem i muszę przyznać, że przez kilka dni niewiele zrobiłam, tak zostałam wciągnięta w thriller, który rozgrywał się na malutkiej wyspie. Fabuła świetna. Gdyby tylko język był odrobinę lepszy... No i nie lubię podsuwania na tacy przemyśleń bohaterów. Było to dość nachalne, jednak dzielnie zniosłam niedoróbki i bawiłam się przednio.



Nowy Jork. Od Mannahaty do Ground Zero Magdaleny Rittenhouse
Fascynujący reportaż o Mieście-Legendzie. Chyba każdy z nas marzy o tym, by je zwiedzić. Nagromadzenie anegdot i mitów nt NYC jest tak ogromna, że nie sposób zmieścić je w jakiejkolwiek książce. Magdalena Rittenhouse przedstawiła nam historię tego miasta i dzięki niej silniej, niż przedtem, odczuwam potrzebę odwiedzenia tego miasta. 






Czytajcie, oglądajcie, do przeczytania za miesiąc w tym temacie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz