poniedziałek, 9 czerwca 2014

Focaccia z rozmarynem

Focaccia z rozmarynem
Kilka tygodni temu zrobiliśmy naszą pierwszą focaccię. Wyszła genialna, zjedliśmy trochę na kolację, na śniadanie, a z pozostałej części przyrządziliśmy sobie kanapki - najzwyczajniej w świecie ją rozkroiliśmy i napakowaliśmy tam rukoli z balkonu, mozzarelli, pomidorków, sałaty - co było pod ręką. Foodgasm. Coś pięknego, a jak syci! Bo przecież to drożdżowe, a do tego polane oliwą. Nie mówiąc o zawartości.

Wczoraj powtórka z rozrywki, ale głównie dlatego, że z okazji ŚwiętaKtóregoNiktNieZna, wszystko zamknięte i trzeba było się w coś do pracy zaopatrzyć. Tym razem zrobiliśmy jedną mniejszą z pomidorkami, a większą tradycyjną - rozmaryn (z balkonu, czad! Już mi wszystko pięknie urosło i korzystam każdego dnia, coś cudownego), oliwa, sól gruboziarnista. Z niej właśnie zrobimy sobie kanapki do pracy.

Focaccia z rozmarynem i pomidorkami


Co u nas? Niewiele się zmieniło. Praca-dom x5, potem do rodziców, w niedzielę milion rzeczy na raz, ale i odpoczynek, bo to jest bardzo ważne. Do tego kilka razy w tygodniu różne treningi fittnessowe, deska i brzuszki aż do krzyków, bo przytyłam i coś z tym trzeba zrobić. No i standard od kilku lat, ale w ostatnich 2-3 miesiącach pilnowany bardzo bardzo: 4-5 mniejszych posiłków, sporo wody, yerba mate lub zielona herbata, sezonowe owoce i warzywa, jak najmniej słodyczy (trudne...). Lato jak co roku mnie zaskoczyło. Za dużo już nie zrobię, po prostu staram się nie obżerać i więcej ćwiczę. Może uda się coś osiągnąć do połowy sierpnia, kiedy mamy urlop - już mam 2 cm mniej gdzie chciałam, więc idzie jakoś... No i nie jem mięsa (tylko ryby zostawiłam), nic a nic. Dopiero 2 tygodnie, ale uwierzcie, że prędko nie zjem - przeczytałam "Zjadanie zwierząt" i mam odruch wymiotny, przejeżdżając obok Maca. W ogóle na samą myśl... Fu. Zresztą już wcześniej nie jadłam go dużo, o czym mogliście nie raz przeczytać.

Sporo ostatnio gotujemy, podkreślam, że głównie sezonowo, bo jak tu nie korzystać z sezonowych cudowności typu szparagi, kapusta młoda, rabarbar (ciasto maślankowe do znudzenia!), botwinka (kocham, absolutnie kocham chłodnik), truskawki, które jem w naprawdę nieprzyzwoitych ilościach...

Dużo też złych myśli, wciąż i wciąż, każdego dnia i każdej nocy. Ale nie da się od tego uciec, jeszcze trochę próbuję, ale już nie z taką siłą. Ale dziś nie o tym.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak mało czytałam - wychodzi mi ok 30-40 stron dziennie. Jakiś dramat. Naprawdę nie mamy czasu. Po pracy chcemy zrealizować treningi, zjeść razem obiad i kolację, porozmawiać. Udaje się obejrzeć 3-4 odcinki Mad Mana w tygodniu i tyle. Okropność. Musimy przestać pędzić, bo...tak się boję, że coś przegapię. Jak to się stało, że przyszedł czerwiec?

A przepis na focaccię TU, na Kwestii Smaku. W komentarzach macie proporcje na drożdże nie instant ;)

Zajrzyjcie do mnie na insta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz