czwartek, 2 lutego 2017

Burrito w 15 minut!

....A nawet krócej, jeśli masz gotowe placki. My je robimy zawsze sami, więc ich wyrabianiem zajmuje się Michał, a ja w tym czasie robię pozostałe rzeczy. W 5 minut tez można, jak mamy kilka rzeczy już przygotowanych, ale po co się tak spieszyć w kuchni, jak koledzy z Happy Pear? Są wspaniali, tylko spójrzcie. Często nas inspirują do kolejnych testów nowych obiadów. Przepis jest pod filmikiem, linkuję TU.
Edit: my robimy zawsze 4 placki, więc kuskusu dałabym połowę, pomidorków ok 200 g, kukurydzy i czarnej fasoli też, jednak co zostało, wykorzystałam następnego dnia do sałaty na drugie śniadanie, bo przecież niczego nie wyrzucamy, to jasne! 

Z innych zmian: limonkę miałam tylko jedną, więc podzieliłam na całość, sos z tamaryndowca zastąpiłam sosem sojowym. Jest pikantnie (chili dałam oczywiście 2-3 cm, większej ilości bym nie zjadła, bo lubię ostro, ale tylko trochę), ale pysznie! Zaskakujące, że tak niewiele soli jest w całym daniu - pozwoliłam sobie trochę posolić pomidorki, bo o tej porze roku nie są one tak słodkie, jak powinny, ale to wszystko. I niczego nie dosalaliśmy! Jest tu sporo kuminu i świeżej kolendry, myślę, że to "zrobiło robotę".

Nadszedł ten najtrudniejszy dla nas czas w roku, do połowy stycznia, przez luty i mniej więcej połowę marca jest naprawdę bieda z owocami i warzywami. Główka sałaty masłowej kosztuje 5zł i zastanawiam się, w jakich warunkach rosła, bym mogła ją jeść w lutym... Więcej jem jarmużu teraz, jakiś smaczniejszy mi się wydaje, żeby nie powiedzieć, że ma jakiś smak, w odróżnieniu od ogórków i pomidorów. I oczywiście teraz królują warzywa korzeniowe, m.in. buraki. Bo coś jeść trzeba, a osobiście jestem wielką fanką buraków, więc w to mi graj! Wysiałam ostatnio rzeżuchę, ale pierwszy raz nie wzeszła... Ktoś ma pomysł, co zrobiłam źle? Może musi być jednak trochę cieplej? (stała na parapecie)

Czas ucieka nieubłaganie. Myślałam, że choć trochę będzie się dłużyć, gdy jestem w domu, ale codziennie jest tak dużo do zrobienia, że często się nie wyrabiam ze wszystkim, co sobie zakładam! Nie leniuchuję, o nie, szczególnie, że zaczął mi dokuczać ból pleców, więc ćwiczę, sprzątam, ruszam się, by ten ból rozejść. Zauważyłam, że jak dłużej posiedzę, to boli, więc jestem skazana na spacery. Tylko od tygodnia jestem zamknięta w domu, bo jest taki smog, że od mojego osobistego sierżanta mam zakaz wychodzenia. Ma rację, skubany. Powietrze jest takie, że równa się z tym, jakbym sama paliła papierosy, a dodatkowo mam astmę, no i pod moją piersią bije już drugie serce, więc lepiej nie ryzykować. 

Jeśli nie jesteście pewni, jaki jest stan powietrza, a nie musicie codziennie wychodzić z domu, zainstalujcie sobie aplikację w telefonie, taką antysmogową. Bardzo przydatna rzecz. Korzystamy z niej kilka razy dziennie.


Zostawiam Was z Jacko, wracam do książki i jogowego relaksu na noc. Miłości!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz