środa, 15 marca 2017

Co czytałam w styczniu i lutym

Z racji wyjątkowego stanu, mam więcej czasu niż przeciętny człowiek, dlatego też więcej czytam. Postanowiłam więc wrócić do nieco okrojonych wpisów na temat kultury, tzn pisać więcej o tym, co czytam, co oglądamy. Z filmami nie jest tak kolorowo, bo Michał ma sporo pracy (nie tylko w pracy, ale i wieczorami), więc oglądamy mniej, niż w ubiegłym roku, ale na pewno więcej będę pisać o książkach. W środku lata pewnie będzie mnie tu znowu mniej, a jak sobie już ustabilizuję wszystko w związku z dzieckiem, zacznę się pewnie rozglądać za książeczkami z cyklu "To jest auto, a to jest kubek", więc staram się nie tracić czasu.


"Beksińscy. Portret podwójny" Magdaleny Grzebałkowskiej
Niezwykle przygnębiająca. Choć tak dużo wiedziałam o tej rodzinie, mimo wszystko książka mnie niejednokrotnie zaskoczyła. Podczas czytania zmarła mi ukochana babcia, więc wszystko się trochę łączyło z książką, a na pewno z jej atmosferą. Bardzo odpowiada mi taki rodzaj narracji, przeplatany z fragmentami listów. Nie miałam pojęcia, że Zdzisław Beksiński tak pięknie pisał. Przeczytałam po obejrzeniu "Ostatniej rodziny", jednak nie uważam, że kolejność powinna być tutaj zachowana. Fascynujący byli, obaj (żona i matka to inny temat), ale i przerażająco smutni.


"Katedra Marii Panny w Paryżu" Victora Hugo
Bardzo wzruszająca powieść, w której poznajemy słynnego Quasimodo oraz Esmeraldę. Mnogość wątków nie sprawia, że się gubimy, a wprost przeciwnie: jeszcze bardziej nas wciąga ta opowieść.
Duży plus za naszkicowanie Paryża z XV wieku i jego architektury.
To moje pierwsze spotkanie z Hugo i już wiem, że mam co nadrabiać.




"Bezcenny" Zygmunta Miłoszewskiego
Po słynnej trylogii Miłoszewskiego, byłam przekonana, że nic równie ciekawego spod jego pióra nie wyjdzie. Wstyd mi, że nie chciałam mu dać szansy, czy też może, że w niego nie uwierzyłam, bo "Bezcenny" pozbawił mnie butów. Niezwykle barwna historia, sporo ciekawostek historycznych, ale i z dziedziny malarstwa. Przepadłam na kilka dni zupełnie.
Miłoszewski podobno pisze teraz coś zupełnie innego, a pomysł na powieść jest genialny, więc zacieram ręce i czekam na premierę!


 "Niewinni" Iana McEwana
Dobra.
McEwan rzadko zawodzi (chyba? Bo nie czytałam wszystkiego). Tym razem akcja dzieje się w powojennym Berlinie. Drobiazgowo wszystko opisane, ale nie mogłam jej dłużej czytać, tzn dawkowałam sobie. Potrzebowałam przerw. Męczyłam się razem z głównym bohaterem. Może tak miało być? Przede mną jeszcze m.in. słynna "Pokuta"!


"Działa Nawarony" Alistara MacLeana
Krótko. Jak to MacLean, dobra szpiegowska proza, momentami czyta się z wypiekami na twarzy. Na szczęście jeszcze wiele jego pozycji do odkrycia. Jego książki dobre są na lato, bo są lekkie, niezbyt wymagające, ale jednocześnie zwykle przyzwoicie napisane.



"Prowadź swój pług przez kości umarłych" Olgi Tokarczuk
Powieść Tokarczuk czekała na mojej półce od świąt 2009 roku. Gdybym tylko wiedziała, jak bardzo mi się spodoba! Ale tak to czasem jest, że z niewyjaśnionych powodów odkładamy pewne decyzje w czasie. Nie ma co nad tym płakać. Do pewnych rzeczy musimy dojrzeć :)
To trochę niemożliwe, by sprawiedliwości stało się zadość, szczególnie nie w ten sposób, ale...oj, jak bardzo rozumiałam więź głównej bohaterki z przyrodą. Coś niebywałego. Z jednej strony bardzo chcę zobaczyć "Pokot", który został zrealizowany na podstawie tej opowieści, a z drugiej bardzo się boję. Bo słyszałam różne opinie, przeważają średnie lub słabe.
Wracając do książki; bardzo wciąga, chyba najbardziej ze wszystkich Tokarczuk, ale też długo nic jej nie czytałam. Bardzo, bardzo polecam, poruszająca tak, że śniłam o sarnach dwie noce.


"Dziewczyna z zespołu" Kim Gordon
Duże rozczarowanie. Książka wydaje się być kolejnym projektem Kim Gordon, który ma za zadanie przede wszystkim strzelić w kolano byłemu mężowi. Smutne to, żenujące, nie tego się spodziewałam. A końcówka książki to już w ogóle smutek.
Wcześniej, z tej samej serii, czytałam "Poniedziałkowe dzieci" Patti Smith, więc rozumiem, że poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko, no ale mimo wszystko Kim Gordon postanowiła w książce po prostu wyliczać swoje projekty i osoby, które zna. Nie polecam, nie tylko fanom Sonic Youth, bo ci w szczególności nie powinni jej czytać.


Wiem, że wynik nie jest imponujący, jednak luty miałam bardzo trudny psychicznie, poza tym... To nie jest tak, że skoro jestem w ciąży, to leżę i pachnę. Mam sporo różnych zajęć, serio. A przed nami remonty, przeprowadzka, więc w kwietniu i maju to się będzie dopiero działo... Oczywiście będę głównie nadzorować prace, ale i tak to będzie gorący okres. Ale nie chcę za dużo też myśleć o tym, co nas czeka, bo można zwariować. Wystarczy, że obserwuję mój rosnący niemal codziennie brzuch... :)


2 komentarze:

  1. No ja Cię proszę...to nie jest dobry wynik? ;) Jakoś nie umiem w czytanie Tokarczuk. Ale, być może, jest tak, jak piszesz - do pewnych książek się dojrzewa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, rozpoczynając to dłuższe zwolnienie, wyobrażałam sobie, że będę więcej czytać, ale wybieram dość długie książki ostatnio (Beksińscy ok 500str, Miłoszewski ok 400), poza tym robię też inne rzeczy. No i wszystko zajmuje mi więcej czasu, bo się nie spieszę... :)

      W Tokarczuk nie umiałam długo. Przekonałam się przy "Biegunach", ale na kilka lat ją zostawiłam. "Prowadź swój pług..." jest zupełnie inne od reszty Tokarczuk, uważam, a przeczytałam prawie wszystko, bo Michał ją bardzo lubi, więc jesteśmy w tę pisarkę dość dobrze wyposażeni :)

      Usuń