środa, 12 kwietnia 2017

No waste

Nie pamiętam, kiedy to się zaczęło na poważnie. W moim domu rodzinnym zawsze dbaliśmy o to, by nie wyrzucać jedzenia, by nie marnować wody i w ogóle niczego. Nie dlatego, że może się kiedyś przydać. Z szacunku, również dla tych, którzy nie mają tyle jedzenia, którzy muszą codziennie walczyć o wodę. Jakieś ogarnęło mnie zdumienie, gdy w pracy na około 30 zebranych osób tylko DWIE OSOBY poza mną podniosły rękę na pytanie "Kto zakręca wodę, myjąc zęby?"! Było to kilka lat temu i wierzę głęboko, że świadomość zmieniła się na tyle, że teraz większość z nich to robi. Byłam malutkim dzieckiem, gdy zaczęłam to robić i żyłam w przekonaniu, że każdego nauczył takich rzeczy rodzic!
Ale woda to tylko kropla w morzu. Marnujemy przynajmniej 1/3 żywności i te dane każdego roku wcale nie maleją. Och, jak to boli. Tak ciężko pomyśleć o kimś, kto zarabia połowę lub mniej tego, co my? Czy naprawdę jest jeszcze ktoś, kto nie słyszał o tym, że w każdej szkole, w każdej klasie, jest przynajmniej 1 niedożywione dziecko? Nie działa to na na Waszą wyobraźnię, serio? To może to: w Polsce marnuje się rocznie 9 milionów ton żywności. Z tego konsumenci wyrzucają 2 miliony ton. Gdyby to przeliczyć na osobę, kosztuje nas to ok 30-40 zł miesięcznie. Jeśli mieszkasz z partnerem, rocznie wyrzucacie około 800zł na śmietnik. Gratulacje. Teraz pomyśl o tych wszystkich głodnych dzieciach. I mówimy teraz tylko o naszym kraju, a co z resztą świata?

U nas wyrzucenie czegoś przeterminowanego to tak okazjonalna i rzadka historia, że nawet nie pamiętam, kiedy coś takiego miało miejsce. Ale wypracowaliśmy to przez ostatnie kilka lat niemal do perfekcji. 

Robimy zakupy codziennie. Tak, codziennie, a nie raz w tygodniu. Dzięki temu w sklepie Michał (on głównie robi zakupy, bo ma po drodze) spędza codziennie 10-12 minut, co daje 1h w tygodniu. Sorry, nie uwierzę, że sobotnie jednorazowe zakupy zabierają Wam mniej czasu. Kupuje kilka rzeczy (pewnie maksymalnie 4-5 dziennie), dzięki czemu mamy stałą kontrolę nad tym, co jest w lodówce. I to wszystko jest świeże, a to dla nas najważniejsze.
Oczywiście owocami i warzywami zajmuję się ja, ponieważ mamy warzywniak na osiedlu, więc możecie mi do tych zakupów doliczyć około 30 minut tygodniowo :) I kupuję jak samotna staruszka, czyli 2-3 jabłka, 2 cebule, 3 gruszki itd. Nie mamy więc koszyka wypchanego owocami na stole, które leżą i się psują, tylko takie, które odpowiadają naszym potrzebom na najbliższe 2-maksymalnie 3 dni.

Nie robimy zapasów. Zdarza nam się kupić 3 puszki pomidorów, 2 kg kaszy jaglanej, 3 paczki rodzynek czy 5 słoików anchois lub pesto, ale tylko wtedy gdy jest promocja, no i są to rzeczy, które regularnie zjadamy. Ile razy zdarzało Wam się kupić na zapas rzeczy, które znaleźliście na dnie szafy po 2 latach, już dawno przeterminowane? No właśnie.

Ale hasło NO WASTE nie odnosi się jedynie do marnowania żywności. Zastanówcie się nad kosmetykami. Och, pompka już nie działa, więc sięgam po nowy balsam/żel pod prysznic/szampon. Serio? Przetnij opakowanie na pół, jak ja to robię. Gwarantuję Ci, że znajdziesz tam balsam na minimum 2-3 aplikacje jeszcze! Żeby się nie skaleczyć ostrymi krawędziami, trzymam takie opakowanie wysoko na półce lub w worku, który jest w koszyku. Nie otwieram nowego kosmetyku, dopóki dokładnie nie poczuję palcem każdej części dna opakowania. 

Pomijam już fakt, że w ostatnich miesiącach wyrzuciłam/oddałam wiele kosmetyków. Nie potrzebuję 15 lakierów do paznokci, więc po co mają się zepsuć? Wytypowałam kolory, których używam i zostawiłam 4. Obiecałam sobie nie dublować, bo jest promocja i nie kupować pod wpływem innych impulsów. No i kupuję tylko dobre, drogie lakiery, a nie gromadzę 10 czerwonych, bo była promocja za 6zł. To drugie się nie sprawdza, ale musiałam do tego dojrzeć. 




Dzięki zbliżającej się przeprowadzce oraz nadchodzących narodzinach naszego dziecka, czyścimy wokół siebie przestrzeń. Sprzedajemy książki na allegro (te, do których nie wrócimy), pozbywamy się pamiątek wakacyjnych, do których i tak nigdy nie zaglądamy. ale przede wszystkich pozbyłam się już połowy ubrań. A to jeszcze nie koniec porządków w szafach. Takie podejście, już to widzimy, bardzo przyda się przy dziecku. Nie szalejemy z zakupami, wszystko dokładnie jest przemyślane, przeczytane, sprawdzone, czy faktycznie się przyda. Jeśli czegoś zabraknie, można zawsze dokupić.

Jakie Wy macie sposoby na niemarnowanie codziennych, używanych przez Was, artykułów i żywności? Podzielcie się, nauczcie mnie nowych tricków, jakie Wy sami stosujecie.



2 komentarze:

  1. Oj, dawno tu do Ciebie nie zaglądałam, a tu taka radosna nowina związana z powiększeniem się wkrótce rodziny, gratulacje dla Was, życzę szczęśliwego rozwiązania. Zdarza mi się, wyrzucać jedzenie, ale z powodu jakiegoś nieudanego pasteryzowania np. ostatnio wyrzuciłam słoiczek spleśniałej skórki pomarańczowej, warzywa i owoce zjadamy również na bieżąco i nie kupuję produktów przetworzonych, przygotowuję posiłki z produktów świeżych więc nic nie zdąży się zepsuć. Co do oszczędzania wody, tu nie jest u mnie najlepiej i zawstydziłam się po przeczytaniu Twojego wpisu, nie mam zmywarki i niestety mam zły zwyczaj myć naczynia pod odkręconym kranem, może czas to zmienić. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak dobrze, że nie wyrzucasz jedzenia, bo to jest chyba najgorsze. Pomyśl, jak usprawnić mycie naczyń. My mamy zmywarkę, ale czasem korzystamy też ze zlewu, staramy się wtedy napuścić wody, zakręcić i w ten sposób wszystko umyć.

    OdpowiedzUsuń