czwartek, 25 maja 2017

Tarta botwinkowa

Wczoraj cały dzień czułam się jak pijana, wiedziałam jednak, że to przez zmiany w pogodzie. Zapowiadali deszcz, wiatr i 10 stopni mniej. Wszystko się sprawdziło. Miałam nadzieję, że dzięki temu pośpię w dzień, ale to nie takie proste. W nocy wstaję średnio 4-6 razy, co jest naprawdę bardzo uciążliwe, budzę się dość niewyspana, więc 1-2 drzemki w ciągu dnia raczej krzywdy mi nie robią. Szczególnie, że trwają zwykle 15 minut. Ale najczęściej nie udaje mi się zasnąć nawet na chwilę. Najtrudniejszy okres ciąży przede mną. Ale to już ostatnia prosta, więc damy radę. Na szczęście na ból pleców mam sposoby, na skurcze też jakieś są. Przede wszystkim muszę ćwiczyć - nawet w ciąży jestem skazana na ruch :) Odliczanie trwa, zostało 60 dni. 

Muszę pić min. 10-12 szklanek wody dziennie, więc nawadniam się bez przerwy, ale żeby trochę od wody odpocząć, zrobiłam sobie wczoraj kompot z rabarbaru. Chciałabym napisać, że jest cudownie orzeźwiający, ale w taki deszczowy dzień zakrawałoby to na ironię...  Sączę jednak ten kompot i wyobrażam sobie, że jest tak gorąco jak wczoraj. Trochę przyjemniej się robi. Z utęsknieniem patrzę też na poziomki, które przetrwały zimę na balkonie. Po kwiatkach przyszedł czas na owoce, więc wszystko wskazuje na to, że przed przeprowadzką jeszcze ich trochę zjemy. W nowym miejscu będziemy mieć poziomek z ogrodu aż nadto, ale zawsze cieszą te własne, prawda?




Nie mogę się uwolnić od White Plate ostatnio. Wczoraj na obiad jej tarta botwinkowa, a w międzyczasie upiekłam ekspresowy chleb na drożdżach, który wczoraj opisywała na swoich facebookowych i instagramowych profilach. Liska jest wspaniała, naprawdę. Zawsze mnie uratuje, gdy szukam przepisu na jakieś comfort food.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz