niedziela, 13 grudnia 2015

Makaron soba z sezamowym pesto z brokułów

Monika z Gotuje bo lubi zachwyca od dawna. Nie tylko przepisami, zdjęciami, ale również opisami pieczenia chleba i jej miłością do jego pieczenia. Coś obłędnego. A do tego mieszka w San Francisco. Marzenie. Miasto marzenie. Zapowiada powrót do Polski w najbliższych miesiącach, czego pojąć nie mogę, ale mam nadzieję, że otworzy w PL jakąś fajną knajpkę. Kto nie zna jeszcze jej bloga, niech szybko nadrabia!

Ostatnio pojawił się wpis na sobę z brokułowym pesto. Right on time, bo mamy paczkę tego makaronu i właśnie zastanawialiśmy, co z nim zrobić. Kupiłam go kilka miesięcy temu w Lidlu, na jakimś azjactykim tygodniu, chyba ok 3 zł kosztował. Wydawało mi się to niedrogo, więc wzięłam, by spróbować czegoś nowego. No i tak przeleżał. Ale Monika nas uratowała. Kupiliśmy brokuł, resztę składników zawsze mamy w domu, więc obiad dość błyskawiczny i niezbyt drogi.

Podoba mi się też wykorzystanie łodyg brokułu, które zwykle wyrzucam i zawsze mi ich szkoda.






SOBA Z SEZAMOWYM PESTO Z BROKUŁÓW


1 opakowanie makaronu soba (4 wiązki)
1 brokuł
1 łyżka oleju sezamowego
1 łyżka oliwy z oliwek
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka startego imbiru
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka sezamu
szczypta pieprzu cayenne/chili
szczypiorek (do podania)


Gotujemy brokuł, podzielony na mniejsze różyczki, około 3 minut. Do wody dodajemy również pocięte na mniejsze kawałki łodygi.
Następnie przerzucamy go na rozgrzaną patelnię (z 1 łyżką oliwy z oliwek i olejem sezamowym - dość istotnym tutaj) i smażymy kilka minut na dużym ogniu.

Po ostygnięciu blendujemy go z pozostałymi składnikami (poza szczypiorkiem). Zostawcie sobie kilka łyżek wody z gotowania brokułu, dzięki jej dodaniu uzyskacie pożądaną przez Was konsystencję.

Po ugotowaniu makaronu, odcedzamy go, wrzucamy ponownie do garnka, dodajemy pesto. Całość posypujemy szczypiorkiem.

Enjoy, Misza zachwycony!


Zdjęcia potrawy na talerzach nie wrzucam, bo rozgotowałam makaron, więc słabo się nadaje, zresztą powyższe również, ale jest takie światło w ostatnich tygodniach, że nic nie wygląda dobrze - nie dotyczy tych, którzy mają wypasiony sprzęt. Ja pstrykam przecież telefonem...

Jutro pojawi się podsumowanie kulturalne listopada - wybaczcie, ale mam obsuwę ze sobą ostatnio...

Weekend spędziłam znowu w kuchni, piekąc pierniki z 1kg mąki, chleb i inne cuda. Żeby nadrobić cokolwiek z włoskiego i nie mieć wyrzutów sumienia chociaż na tym polu, słuchałam Rai2 i głównie audycji Niny Zili. Znacie ją na pewno z tego przeboju:



Swoją drogą, "Mine Vaganti" to jeden z moich ulubionych filmów ostatnich kilku lat!

Miłego tygodnia, nie dajcie się zwariować przed świętami, prezenty są najmniej ważne, serio!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz