poniedziałek, 1 lutego 2016

Naleśniki na oleju kokosowym.

Wyłożyłam kilka truskawek do miseczki, przez noc się rozmrożą w lodówce i będą idealne na śniadanie. Jeszcze nie zdecydowałam, do czego. Owsianka? Jaglanka? A może quinoa? Dodałabym pół gruszki, której drugą część zjem w pracy do jogurtu, kilka migdałów, łyżkę masła orzechowego i już. Przez sen się zastanowię. Mrożone owoce zimą, to jak burgery, domowy chleb czy zapasowe ciasto na pizzę (tak, zawsze robimy podwójna porcję) - muszą jakieś być w zamrażalniku. 

Ten poniedziałek był inny od pozostałych. Daje nadzieję na nowe, nie tylko dlatego, że jest początkiem miesiąca. Dziś coś usłyszałam, maleńka zmiana, coś ruszyło, coś poszło do przodu w końcu. Wkrótce opowiem. Ale nie prędko. Wciąż czekam.

Muszę jednak trochę poudawać. Że to nie zrobiło na mnie wrażenia. Że nie podskoczyłam na tę wieść do sufitu, nabijając sobie guza. Muszę pościemniać, żeby nie zwariować, że to tyle co nic. Bo to w sumie nic. Ale trochę pojaśniało, naprawdę.

Podjadam pozostałe naleśniki z obiadu. Z mąki z cieciorki, pszennej, kukurydzianej, gryczanej, żytniej, orkiszowej i owsianej (mielimy płatki, polecam). Bez jajek, zamiast tego łyżka zmielonego siemienia lnianego wymieszana z połową szklanki ciepłej wody. To naprawdę zastępuje jajka, naleśniki się nie rwą, są idealne. Ale nie były dziś wegańskie, daliśmy trochę mleka krowiego, bo innego nie mieliśmy. Michał smażył je na oleju kokosowym. W domu pachniało obłędnie. Zjedliśmy je z dżemem z dyni i jabłek z laską wanilii, który zrobiłam 2 miesiące temu. Life is good.

Mazzy Star. Zawsze. A ten utwór poniżej to jeden z najpiękniejszych. Moje Top10, czasem myślę, że nawet Top5. Pięknie kołysze jej głos, prawda? Idealnie na dziś.



Fade into you
Strange you never knew
Fade into you
I think it's strange you never knew



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz