czwartek, 26 grudnia 2013

Aromatycznie


Kochani, 1,5 tygodnia temu okrutnie się skaleczyłam, dlatego nie mogłam tak długo pisać. Jutro opowiem, dziś nacieszmy się jeszcze świętami.

To mikołaj, którym się nawzajem obdarowaliśmy z Michałem. Znowu się nie zdublowaliśmy, to jakiś cud, że jeszcze się to nie zdarzyło. W tym roku było blisko jak nigdy. Miałam kupić "Planetę Kaukaz", ale już nigdzie nie było, a kupił ją Michał. 
Miałam kupić "Grona gniewu", ale ostatecznie wybrałam "Myszy i ludzie", a okazało się, 
że on wziął "Grona...". Nie mogę się doczekać "Światu nie mamy czego zazdrościć", Myśliwskiego, Mrożka i całej reszty, a  także wielu prezentów, których tu nie widać 
(np. Munro!), bo w tym roku chyba byliśmy oboje bardzo grzeczni - na bogato, 
od całej rodziny, wszystko trafione. Zresztą nie tylko od rodziny, ale o tym też później. 

Po późnym śniadaniu poszliśmy dziś na godzinny spacer po lesie, potem zjedliśmy obiad - karp, kapusta z grzybami, ale również gęś pieczona, którą dostaliśmy od mamy Michała. Jedzona pierwszy raz, smaczna ;) Pięknie pachnie u nas. 
A teraz... Chłodzimy wino, szykujemy miski z orzechami pistacjowymi, dolewamy sobie kompotu z suszu (w końcu z wędzoną śliwką zrobiłam i przypomniałam sobie smak dzieciństwa) i włączamy film. "Ojciec chrzestny III" dziś. Trzeba wcześniej zacząć, 
bo to długi film, a ja jutro do pracy niestety muszę iść.

Bądźmy dobrzy dla siebie, nie tylko w święta.


Do jutra! Teraz będę częściej, paluch się goi ;)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz