wtorek, 26 sierpnia 2014

Gdzie byłam, gdy mnie nie było

W klubie fitness!

Wpadłam, oszalałam zupełnie. Długie lata mówiłam, że to nie dla mnie, że wolę albo w domu, 
albo bieganie, albo rower, byle nie w ciasnej sali z tłumem. No i porwało mnie. Szukałam, co by tu ze sobą zrobić, skoro biegać nie mogę. Rzuciłam w pracy hasło, nowa koleżanka podchwyciła i kilka dni później poszłyśmy na pierwsze zajęcia. Nie będę mówiła, jak dostałam w tyłek, bo dostałam ostro.
Powiem tyle: jestem bardzo szczęśliwa, że coś robiłam jednak w domu, bo nie wiem, czy bym się nie poddała. Koleżanka, która nic nie robiła przez ostatnie miesiące, cierpiała w pierwszym tygodniu trochę bardziej, chociaż bolały ją trochę inne mięśnie, niż mnie. To nie znaczy, oczywiście, 
że mi było łatwo, ale cieszyłam się, że mogę zrobić więcej pompek na stepie, że daję radę ze squatami i nie odpuszczam deski.

Kiedy myślałam, że w poniedziałek (zestaw antycellutiowy, tzw ATC) dostałam w tyłek, w środę... 
w środę był SHAPE. Po 10 minutach z instruktora LAŁO SIĘ na podłogę. Nie pytajcie, co z nami. Wciąż patrzyłam na zegarek. Ale w szatni stwierdziłyśmy, że było fantastycznie. W tramwaju postanowiłam nie siadać, bo naprawdę nie wiedziałam, czy wstanę. Z przystanku szłam jak kaleka, 
a i schody do mieszkania były nie lada wyzwaniem. Nie wiedziałam jeszcze, co będzie kolejnego dnia... Powiem tylko tyle, że cieszę się, że zmusiłam się, żeby jechać rowerem do pracy, 
bo rozmasowałam tym mięśnie.
Najbardziej bolały mnie te w okolicach barków i łopatek, co tylko dowodzi, jak mam słabe ramiona 
i plecy. I wtedy pomyślałam, że poza tym jednym treningiem SHAPE, na którym  m.in używamy hantelków i okrągłych tarczy, mogłabym chociaż raz w tygodniu zrobić cokolwiek w domu na górną partię ciała. Bo jest naprawdę tragicznie. Po pierwszym tygodniu zaczęłam 1 dzień poświęcać na trening z hantalmi w domu, co dało od razu efekty.
Dzień później poszłyśmy na jogę, z której jednak nie byłyśmy zadowolone. Trochę na odpieprz prowadzona, instruktorka za dużo gada o niczym, poza tym trochę zaskakujące było dla mnie, 
że ktoś jest zdziwiony, że nie mogę zrobić jakiejś asany. Ostrzegałam, że nie jestem elastyczna, 
że mam zamknięte biodra, że problemy z kostką i kolanem, a ona jest zdziwiona i mówi, 
że to niemożliwe, żebym nie usiadła na piętach. No kurde, nie usiądę.
Tak czy inaczej, dobrze nam joga zrobiła po tym shapie.
W kolejnym tygodniu zamiast poniedziałku, poszłyśmy we wtorek na Body Art. No i się zakochałam. W zajęciach, oczywiście. Kosmos!!! Połączenie jogi, pilatesu, ćwiczeń rehabilitacyjnych i tai chi. Uśmiechałam się przez cały tydzień. To moja wielka miłość, ten body art, naprawdę. W takim układzie trochę zmieniłyśmy swój grafik zajęć na wtorki, środy i czwartki. Pasowałby piątek zamiast czwartków (zajęcia ze sztangą, na ramiona!), ale w piątek jeździmy z Michałem do mamy. Musimy pomyśleć, jak to wszystko zorganizować...
Zresztą, wraz z końcem wakacji pewnie zmieni się rozkład jazdy w klubie.

No dalej, niech ktoś zapyta o efekty!

Po 3 tygodniach ćwiczeń, wychodziliśmy gdzieś, Michał spojrzał i niezadowolony z mojego ubioru stwierdził, że wyglądam, jakbym miała spodenki po starszej siostrze. Te spodenki noszę całe lato, 
bo w inne się nie mieściłam. Lampka się zapaliła. Rzuciłam wszystko na podłogę, pobiegłam po miarę i okazało się, ze w biodrach i brzuchu mam mniej o 3 cm, od ostatniego mierzenia (ok 6 tyg)!!! 
Szybko okazało się, że mam więcej dobrych par krótkich spodenek ;)
Oczywiście te 3 tygodnie ćwiczeń nie dałyby takiego rezultatu, gdybym nie przestała jeść słodyczy na 2-3 tygodnie przed zajęciami fitness i zmniejszyła odrobinę każdą porcję jedzenia. Zresztą w tej pierwszej fazie schodzi woda i opuchlizna cukrowa, jak to nazywam.
No ale cieszymy się, prawda? Już mnie jest mniej, walczymy dalej. Odchudzać się nie mam zamiaru, bo za bardzo kocham jeść. Po prostu po raz trylionowy zmieniam nawyki i ograniczam słodycze... ;)

A jakie to miłe, gdy tak, przy minimalnym wysiłku, coś się udaje i kupuję spodnie o 1 rozmiar mniejsze, niż ostatnio... A po kilku dniach Michał mówi "Przyda Ci się do nich pasek", bo są coraz luźniejsze... ;)

No to wio, dziś dodatkowo zaczynam squat challenge, 30-dniowy. Pierwsze kilka dni nie powinny być problemem, od jakiegoś czasu robię squaty dość często, ale później...  Zobaczymy. To jedynie dodatek do regularnych treningów.

A teraz zasłużone pół piwa i spać (w dodatku małego... tak, nawet małe piwo pijemy na pół, tacy jesteśmy rozrywkowi...). Jeszcze wpis do dzienniczka. Lubię ten moment wieczorem, gdy mogę wpisać "rower, joga, fitness", bo zwykle jest "rower, joga" lub "rower, fitness". Rzadko, ale zdarza się, a będziemy to eliminować, bywa "rower" i to nie jest udany dzień. Mimo, ze nie samym sportem człowiek żyje, to jednak w przypadku mojej nadwagi takie dni nie są wskazane... Poza tym joga może trwac i choćby 20 minut, a już będę się czuła lepiej. Nie wierzysz? Spróbuj! Serio, nie żartuję.







7 komentarzy:

  1. Majka, całe szczęście, że napisałaś o tym piwie, bo bym pomyślał, że zwariowałaś ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wyniki Majka!!!! Ja tam od 4 lat kocham fitness, zwłaszcza shape i ABT, tylko z tymi słodyczami coś nie mogę się opanować-bo je również kocham! Mówią, że raz w tyg. nie zaszkodzi, ale jakoś nie umiem wybrać sobie dnia w tyg. na ten jeden, jedyny raz :/ ale przynajmniej zawsze wychodzę na równo :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. a ABT to co? Bo jeszcze na to nie dotarłam.
    Na Shapie najbardziej mordercze są dla mnie te szmatki na każdą stopę.
    Ale po zajęciach jest taki skok endorfinowy, że trudno zasnąć!

    OdpowiedzUsuń
  4. Noooooo hoooo! :) Gratuluję! A gdzie chodzisz? Te squaty to dobre na Twoje kolano? A w rozbudowaniu siły ramion polecam wspinaczkę - jak nic! :) Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre, bo squaty nie obciążają kolan, jeśli je właściwie wykonujesz! Dzięki!
      Do Alfa Fitness chodzę.
      Wspin... brzmi super, ale chyba jeszcze nie teraz. Cykor jestem!

      Usuń
  5. ABT - (Abdominal, Buttocks, Thighs – brzuch, pośladki, uda) zajęcia wzmacniające te partie ciała :) Ze shape to zależy co dany instr. lubi. Ja u siebie chodzę na shape do 2 inst. jedna kocha obciążenia: krążki, sztangi a druga gumy, piłki i step :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas instruktor ma stały zestaw z różnymi ciężarkami, okrągłymi i hantlami, do tego oczywiście step i te cholerne szmatki. ;)

      Usuń