sobota, 18 października 2014

Akcja pierogi - z dynią i wędzonym tofu

Uwielbiam pierogi, ha! Któż nie? Tak naprawdę sami robiliśmy je tylko 2 razy, z nadzieniem z twarogu i kaszy gryczanej, ale pieczone robiłam po raz pierwszy dopiero ostatnio. Przepis od Jadłonomii.

Pierogi z dynią i masłem migdałowym

Wykonanie ich wymaga czasu, ale mam na myśli oczekiwania, a nie kilkugodzinny zapieprz 
w kuchni. Bo trzeba upiec warzywa. Po ugnieceniu ciasta, trzeba mu dać 1,5h by odpoczęło i urosło.
Smak wynagradza wszystko, uwierzcie. Mimo, że nie okazały się idealnie, ale to szczegóły,
 które poprawię następnym razem: więcej soli do ciasta (dałam symbolicznie, a mogłam dać solidną łyżeczkę), no i samo ciasto mogłam rozwałkować naprawdę dużo cieniej, bo one jednak rosną 
w piekarniku.
Im cieńsze, tym smaczniejsze, oczywiście.
Za to farszu wyszło mi za dużo. W planach miałam zamrozić na kolejny raz, ale przez niedoprawione ciasto, wpadliśmy na pomysł, by pierogi maczać właśnie w farszu, co okazało się świetnym pomysłem.
Oczywiście dla Michała to była ledwie przekąska, ale zapewniam, że normalny człowiek spokojnie się naje taką porcją.

Tradycyjnie kupiłam więcej dyni i zamroziłam kolejną porcję puree na smutne zimowe dni.


Przymierzam się do zrobienia dużej porcji pierogów z nadzieniem z soczewicy. Lubię mieć takie rzeczy w zamrażalniku na tzw awaryjny obiad, gdy zamiast 30 minut, nie mogę na niego poświęcić więcej niż 15. Zdarza się i tak przecież.
Tak się złożyło, że od miesiąca mam w lodówce wędzone tofu, na które oboje nie mamy pomysłu. Ostatnio częściej zaglądam na Hello Morning i dzięki niej właśnie zrobiłam takie prawie ruskie. 
Farsz zrobiłam rano, a popołudniu wzięliśmy się za ciasto. I tak wyrobienie ciasta + nafaszerowanie + ugotowanie i zjedzenie zajęło nam dokładnie godzinę. Pierogów wcale tak mało nie wyszło, ale oczywiście pochłonęliśmy całość! Ciasto z tego przepisu jest doskonałe. Jedyna modyfikacja, to brak świeżej mięty. Serdecznie polecam ten przepis. Były absolutnie przepyszne - nie wiem nawet, kiedy je zjedliśmy!


Samych pierogów nie zdążyliśmy sfotografować...

Czy możecie mi życzyć dużo zdrowia? Dobiega końca trzeci tydzień, kiedy jestem chora.
 Poprzedni weekend był już bardzo dobry, czułam się świetnie, a w poniedziałek rano obudziłam się ponownie z bólem gardła. Nie mogłam iść znowu na zwolnienie, więc niestety chorowałam w pracy. 
Od czwartku gorączka (4.raz w życiu!), więc w piątek już wzięłam urlop. I dobrze. 
Pani doktor się załamała, widząc mnie po raz kolejny. Tym razem same witaminki, na odporność, syrop z cebuli. 
I leżeć. No to leżę. 
A w przerwach pierogi ruskie zrobiliśmy z Michałem, o.

Wracam do łóżka. Zamierzam wyzdrowieć ostatecznie i wrócić do treningów. Nawet się nie ważę, 
ani nie mierzę. Nie chcę wpaść w depresję.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz