czwartek, 2 października 2014

Zdrowieję...?

Bajka czuwa, ze mną

Plany były szerokie - w ciągu maksymalnie 3 dni zdrowieję, w czwartek już końcóweczka i może 
w piątek choć na chwilę na krótki trening?
Życie tradycyjnie zweryfikowało moje plany. Nie było nic lepiej, raczej bez zmian. Dziś wróciłam do lekarza, bo sorry, ale dziś już czwartek, do jutra mam zwolnienie, powinno mnie nosić, a gardło rano 
i wieczorem napieprza niemiłosiernie, głosu nie odzyskałam... No jak to tak można? Majkę już nosi.
Ropa, którą wczoraj czułam w ustach to nie były zwidy. Mam czopy ropne po lewej stronie. 
Zarażam i oczywiście dostałam antybiotyk. I zwolnienie będzie dłuższe, niż przewidywałam. 
Fuckin' great.


Dzielnie towarzyszą mi koty i Alice Munro. Rozpieprzają mnie jej opowiadania, za każdym razem, gdy czytam, prawie wszystkie. A poprzeczka jest wysoko, bo ostatnio przeczytałam Prousta i muszę przyznać, że po nim przez kilka dni nie czytałam nic. Serio. Całe życie odkładałam "W poszukiwaniu straconego czasu", bo byłam przekonana, że nie dźwignę. Jak tylko zaczęłam pierwszy tom, natychmiast pożałowałam, że tak późno. Piękna literatura, całkowicie mnie wchłonęła i nie wypuściła nawet po skończeniu. A to dopiero "W stronę Swanna" za mną, tyle przyjemności jeszcze mnie czeka z kolejnymi tomami!
 

Chętnie przyjmuję życzenia powrotu do zdrowia, naprawdę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz