czwartek, 5 lutego 2015

Urodzinowy

Na 30. urodziny podarowałam sobie drugi tatuaż. Dwanaście lat od poprzedniego, też urodzinowego, upłynęło i to troszkę za długo. W końcu mam w takim miejscu, że mogę sobie na niego zerkać w ciągu dnia, szczególnie, że w pracy mam raczej krótki rękawek, maksymalnie 3/4 ( bardzo ciepło u nas).

Wczoraj byłam na poprawce, bolało bardzo bardzo, bo okazało się, że moja skóra odrzuca go jednak trochę, więc Artem musiał się wbić głębiej.

Michał nie jest fanem tatuaży, więc muszę się bardzo powstrzymywać, żeby nie robić kolejnego w najbliższym czasie... Bo kolejny będzie na pewno. :)





2 komentarze:

  1. O rety! Jesteś odważna, ja bym się bała bólu, no i przyznam, że nie rozumiem potrzeby zdobienia sobie skóry, chociaż podobają mi się u innych, rozumiem, że jest to w jakimś sensie sposób na wyrażenie siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. zawsze się boję bólu, bo mam jego bardzo niski próg. ból jest do zniesienia, choć wczoraj było naprawdę ciężko...
    zawsze mi się podobały tatuaże, podchodzę do ciała raczej w ten sposób, że "to tylko ciało", a nie "to aż ciało". I tyle :)

    OdpowiedzUsuń