 |
Niech Was nie zmyli kolor, to nie mięso ;) |
|
|
|
|
Kiedy zrobiłam je po raz pierwszy, wiedzieliśmy oboje, że te burgery muszą być w zamrażalniku ZAWSZE. I wiedzieliśmy również, że zabiorę je na Rzeźnika, tzn w podróż. Nie rozumiem ludzi, którzy nie jedzą w podróży, nie mam tu na myśli obawy o pobrudzenie auta, tylko no wiecie: na jakieś siku się zatrzymujecie? Żeby zatankować? I co, wtedy nic nie jecie?
Nawet jak rowerem gdzieś jedziemy, dłużej niż 25 km, to też robię ciasto, albo jakieś extra kanapki.
Kiedy byłam mała i szykowaliśmy się na wyjazd do Włoch z rodzicami (autem), to najbardziej z siostrą cieszyłyśmy się na bułki z kotletami, które mama szykowała, jajka, które będziemy obierać na parkingach, ciasto, które upiekła. No kupne nie smakuje tak jak domowe, po prostu.
I takie szykowanie wałówy na podróż zostało mi właśnie z dzieciństwa. Zawsze mam jakieś cukierki albo ciasteczka, gdy jedziemy pociągiem, PKSem czy gdziekolwiek. Przyznajcie sami, nie jest to miłe? Tak schrupać coś domowego w podróży?
 |
Bułki Michała. Jest najlepszym piekarzem! |
Przeczytać, kupić wszystko, zrobić, zjeść, zamrozić resztę i zaprosić kogoś na zajebisty obiad! Kiedy robiłam je po raz pierwszy, bałam się tego masła orzechowego. Oczywiście, niepotrzebnie, tym razem dałam nawet więcej niż w przepisie. W ogóle dałam wszystkiego więcej. Zrobiłam 27 burgerów.
BURGERY BURACZANE
1 szklanka ryżu
1 szklanka zielonej lub brązowej soczewicy
2 szklanki surowych startych buraków
2 łyżeczki soli
świeżo mielony pieprz
2 czubate łyżeczki majeranku
2 czubate łyżeczki tymianku
3-4 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
1 mniejsza czerwona cebula, posiekana drobno
2 czubate łyżeczki musztardy
4 łyżki masła orzechowego
1 szklanka bułki tartej
Ryż gotujesz. Soczewicę gotujesz. Studzisz i wrzucasz do miski, dodajesz starte buraczki. Blendujesz, niekoniecznie na gładko. Dodajesz całą resztę i mieszasz. Odstawiasz na kwadrans.
Szykujesz dodatki: myjesz i suszysz sałatę, kiełki, wyjmujesz talerze. Możesz w tym czasie robić sos lub frytki, co tylko chcesz. My zajmujemy się bułkami, które sami wypiekamy (tez od razu robimy 8 sztuk, żeby zamrozić i mieć na kolejny obiad) z przepisu Jadłonomii, z książki ze strony 273 ("Bułki burgerowe najprostsze"). Podział ról u nas jest taki, że ja robię burgery, a Michał bułki. Nieznacznie modyfikuje przepis Marty, dodając kurkumy, dzięki czemu mają ładny żółty kolor. No i z mąką kombinujemy, tzn pszenną z orkiszową mieszamy.
Nabieram, ile mi się marzy, wolę płasko, bo burgery mają dużo innych rzeczy w sobie i potem jest problem, by zmieścić wszystko do paszczy. Smażę burgery na rozgrzanym oleju z obu stron, co zajmuje ok 7 minut łącznie. Wykładam na ręcznik papierowy, żeby odsączyć. W tym czasie bułki już się studzą. Dalej jak kto lubi, my robimy tak: smarujemy bułeczki wegańskim majonezem (Michał zrobił! Pasuje tu idealnie! Też z książki Marty, oczywiście), trochę keczupu, na to sałata, kotlet, kiełki, może być też pomidor i ogórek. I już. Możliwości milion.
 |
Wegański majonez, Jadłonomia, strona 275. |
Jedziemy tradycyjnie w niezbyt prosty sposób. Do Krakowa blablacarem, a potem jakimiś PKSami czy busami do Sanoka, dalej do Cisnej. Cały szkopuł w tym, żeby zdążyć na te wszystkie pekaesy. Czy ktoś wątpi, że zdążymy?
Powrót łatwiejszy (chyba): blablacar z Cisnej do Łodzi, a stamtąd już PolskiBus do Poznania bezpośrednio.
90zł od osoby w jedną stronę nam wyszło. Dużo trochę, no ale Bieszczady to koniec świata...
Koty wytulone i opieka nad nimi, nad roślinami oraz mieszkaniem zapewniona. Wojtek, który opiekunem tym będzie, został również nakarmiony. Możemy jechać, yay!