poniedziałek, 22 lutego 2016

Slap in the face wanted

Jestem zmęczona internetem ostatnio. Krzyczy za bardzo, złości się. Czy to SKS*? W środę włączyłam komputer, następnym razem w niedzielę, choć całą sobotę spędziliśmy w domu. Zmuszam się, by tych kilka zdań podarować ostatkom czytelników, bo reszta znudziła się pewnie czekaniem. 

Wyhodowałam znowu rzeżuchę. Tak dużo radości daje mi to oczekiwanie i codzienna obserwacja, jak szybko rośnie. Wystarczy 6 dni i już. Bardzo potrzebuję już wiosny, jako takiego trzaśnięcia w policzek. Dom, praca, siłownia, książka. Repeat. Nie to, żebym popadła w jakiś marazm, oj, daleko mi do tego (chyba?). Więcej słońca i ciepła pragnę po prostu. I rowerem znowu do pracy jeździć. Może kolejne osoby w pracy zmotywuję?


Rzeżucha

Dużo dobrych rzeczy się dzieje, ale sporo też tych, które spać nie dają. Siostra Michała właśnie zaczęła rodzić. Mama przyjaciela jest w krytycznym stanie, walczy z nowotworem, ma jedynie 55 lat. I takie skrajne wiadomości mam każdego dnia ostatnio. Najpierw szaleję ze szczęścia, by po chwili przypomnieć sobie o kruchości naszego życia. Bliska osoba kończy terapię, podczas, której leczy się z alkoholizmu, a tymczasem słyszymy, że kolejne z najbliższych nam osób zmagają się z depresją i nie potrafimy im pomóc. Ta, której nie zależy, zachodzi w ciążę zupełnie dla siebie niespodziewanie, a starająca się o to od prawie 3 lat dziewczyna gratuluje jej, połykając swoje łzy.


Ucierane z wiśniami

Jakoś musimy sobie radzić z tymi złymi wiadomościami, a najlepszym sposobem na to jest ciasto. Dlatego kupiłam wiśnie, miałam ochotę na coś kwaśnego.
W sobotę Michał wstał o 5, by przebiec 45 km ze znajomymi (zaplanowane było 80km, ale był kontuzjowany, więc nie biegał, stąd JEDYNIE 45 km), a ja w tym czasie zrobiłam ciasto i pojechałam na siłownię. Późnym popołudniem przyjechał na kawę Wojtek. Jeden z przyjaciół domu. Znamy się 16 lat. Szmat czasu. Wróć... Nie na kawę. Spóźnił się, więc za karę zjadł z nami obiad (nic wytwornego, u nas tylko prosta kuchnia, spaghetti z anchois i kaparami). I na to kawa z ciastem ucieranym z wiśniami. I kilka godzin rozmów o życiu. Jak zawsze z Wojtkiem. Jest cholernie inteligentny i miły. Jest naprawdę miły, a to coraz rzadsze dzisiaj. Bardzo się cieszę, że Cię mamy, Wojtku.




 You're my picture on the wall
You're my vision in the hall
You're the one I'm talking to
When I get in from my work
You are my girl, and you don't even know it
I am livin out the life of a poet
I am the jester in the ancient court
You're the funny little frog in my throat






*SKS - starość kurwa starość 
 

2 komentarze:

  1. Jak ja Ciebie rozumiem... Tez ostatnio czuje przesyt internetu. Zycie daje tyle skrajnych emocji kazdego dnia, az czasem mozna sie troche pogubic. Mam takie wrazenie momentami, cytujac Agnieszke Osiecka, ze "do szlenstwa mi tak blisko jak do kiosku po zapalki". Piszesz o Waszym przyjacielu. Jak dobrze przeczytac, iz tacy mezczyzni jeszcze istnieja. Ostatnio wydaje mi sie, ze to juz wymarly gatunek. Gdyby nie moj maz, stracilabym calkowicie wiare w ich istnienie. Moja mlodsza siostra wciaz zmaga sie z przypadkami nieuleczalnymi. Pozdrawiam i sciskam serdecznie. Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieją, kolejnego mam w domu, od wielu lat :)

      To dobrze, że poza mną ktoś jeszcze podobnie czuje się w związku z internetem. Może teraz faktycznie przyszedł dla nas czas wyciszenia się?

      Usuń