niedziela, 24 maja 2015

Porządki

W taki dzień dobrze się właściwie zrelaksować. Ja dziś zresetowałam się na cały tydzień, przynajmniej dzisiaj w to wierzę. Pizzę z mozzarellą i anchois popijałam kompotem jabłkowo-rabarbarowym, a niewiele rzeczy latem mnie tak uspokaja, jak właśnie kompot. Gotowałam go z kilkoma goździkami i laską cynamonu.
Dołożę jeszcze jogę dziś i piwo już po wynikach wyborów i będzie idealnie. Tak, zupełnie się wyluzuję, bo przecież wcale nie jestem kłębkiem nerwów przed wynikiem wyborów, nic a nic...


Spędziłam dzisiaj cudowne prawie dwie godziny na słońcu - to troszkę na wyrost, bo przez połowę czasu była duża chmura nade mną, ale czas cienia wykorzystałam na książkę Patti Smith, która leży na półce już 1,5 roku. I tak bardzo mi się podoba styl Patti (którą od zawsze uwielbiam), że już żałuję, że tak późno się za nią zabrałam.

Piękny weekend, bardzo słoneczny. Wspominam w takie dni, te dobre chwile z ostatnich tygodni. W taki słoneczny, choć nieco chłodniejszy dzień, odwiedził nas w maju J. Znowu za długo się nie widzieliśmy. Znowu żałowaliśmy, że tak długo i znowu obiecaliśmy sobie, że nie dopuścimy, by to się powtórzyło. Pstryknął moje papryczki, dumę moją, które z nasionek wyhodowałam i wcale nie było to takie proste. Dziś już są większe, owoce również, i więcej ich jest, ale jeszcze się nie chwalę.

Chili chili chili

Otaczam się ostatnio tylko właściwymi ludźmi, tymi dobrymi i tak jest lepiej. Odnawiam stare znajomości, odkurzam zaniedbane. Złych, niepotrzebnych, irytujących lub toksycznych, pomijam, ignoruję, wycinam z mojego otoczenia. Nie są wskazani w moim życiu.

Ostatni tydzień mocnych treningów przed wyjazdem. Nieeee, ja się do niczego nie przygotowuję, to Michał pobiegnie 80km podczas Biegu Rzeźnika. Będę towarzystwem, pewnie bardziej zmęczonym, niż on. No ale siłą rzeczy, siłownię odpuszczę na tydzień w związku z wyjazdem. Dlatego zamierzam bardzo dobrze te dni wykorzystać, by czas w Bieszczady był jogowym, tzn regeneracyjnym. Już wybieramy książki na wyjazd, to lubię najbardziej.

Płyta "Horses" jest w pierwszej piątce najważniejszych płyt mojego życia. Kocham, kocham, kocham Patti. 




Mam przewietrzoną głowę po tym weekendzie. Uporządkowaną, prawie tak, jak powinnam, jakbym chciała. Tego i Wam życzę.

A poza tym dobrego tygodnia.



2 komentarze: