W urlopie jest milion rzeczy, które uwielbiam i większość kojarzy się jednak z Miszą, ale absolutnie Top3 są wspólne poranki. Właściwie zawsze jemy śniadanie razem,w tygodniu również (chociaż trochę się mijamy, bo wstaję 35 minut wcześniej, ale gdy jem, Michał się krząta), ale w wolne dni jest zupełnie inaczej. Słuchamy Mary Ann Hobbs i razem gotujemy.
![]() | ||
Quinoa z malinami i jagodami |
Mam jeszcze garść jagód, ale zabrakło mleka, więc zalałam wczoraj migdały na domowe mleko migdałowe. Dziś rano jednak Michał skutecznie namówił mnie na Vermont pancackes, które najczęściej jemy w weekend po treningu. Jest w nich sporo kalorii i białka, dlatego są idealne po mocnym lub długim treningu, który zwykle wypada w niedzielę. Ale zdecydowaliśmy, że zrobimy je tym razem na mące gryczanej, której ostatnio sporo jemy. Wszystko nam z nią smakuje, jest rewelacyjna! Do tego syrop klonowy, jagody, maliny, resztka wiśni i dżem z owoców leśnych.
Już mi smutno, gdy pomyślę, jak kolorowe mam ostatnio śniadania. Czerwiec i lipiec to moje ukochane miesiące, jest wtedy obfitość owoców i warzyw, której nie jesteśmy w stanie przejeść. Spójrzcie tylko na zdjęcia z ostatnich śniadań.
![]() |
Chia pudding na m.sojowym waniliowym, z jagodami |
A migdałową jaglankę z jagodami zrobię następnym razem :)
Jedną ręką robimy pancackes, a drugą focaccię, o której napiszę więcej wkrótce.
Na dziś zaplanowaliśmy wycieczkę rowerową, więc już uciekam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz