Poza codziennymi (!) treningami tym leniwie u nas, naprawdę. Spotykamy się z ważnymi dla nas ludźmi.
Smucimy trochę, że inni ważni się nie odzywają (obdzwonimy jutro ich,
niech mają!), a przede wszystkim spędzamy czas ze sobą. Brakowało nam tego w ostatnich tygodniach. Wbrew oczekiwaniom, wcale się więcej nie kłócimy :)
Gotujemy sobie dobre obiady (w sumie standard), jemy królewskie śniadanie (jak zawsze...), dużo rozmawiamy, a wieczorami oglądamy 3.serię "Homeland" (trailer do 1.). Ta druga rozczarowała chyba wszystkich, a w trzeciej się bardzo dużo dzieje i jest naprawdę ciekawie.
Pamiętacie? Rok temu byliśmy w kinie 31.12. Chcemy bardzo to powtórzyć, choć nie ma takiego wyboru jak rok temu i raczej nic nie przebije doskonałej "Frances Ha", ale w Rialto grają o 19:00 "Whiplash". Sundancowy, więc.... czy może zawieść? Uwaga: to regularny, normalny seans, a nie żadna sylwestrowa noc w kinie za 200zł czy coś w tym stylu. Może ktoś ma ochotę?
I żadne plany się w tym roku nie skonkretyzowały, więc po kinie pewnie do domu na kolejny film, z winem i miską pistacji. I tak nam dobrze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz