sobota, 15 listopada 2014

Enjoy the little things


Te drobiazgi, małe zwycięstwa, które cieszą tak bardzo: pani z piekarni, zachwycona moim chlebem, prosi o przepis, następnie dostaje zakwas i sama piecze chleb; mięsożerni współpracownicy, którzy poczęstowani soczewicowym pasztetem, oświadczają mi się; garść pieczonych kasztanów, które sprawiają, że czasem lubię jesień; mieszkanie wypełnione zapachem ciasta dyniowego lub po prostu pieczonej dyni, z której robię nieustannie zapasy puree.



W tygodniu na śniadanie czekoladowy pudding chia sprawia, że czuję się trochę jak w sobotę 
i do pracy ruszam z większą energią i jeszcze lepszym nastawieniem. 

...


Z pracy wyszłam wczoraj prawie o 18, zmordowana wróciłam do domu. Zjadłam lekki obiad, wypiłam kawę i po 21:00 wiosłowałam już w Pure. Można? Można. Wychodziłam jako jedna z ostatnich. 
Fajne towarzystwo jest na siłowni w piątek wieczorem ;) 
Zasnęłam jak dziecko. Śniły mi się przygotowania do triathlonu z koleżanką z liceum. Nie widziałam jej od lat, ale często o niej myślę. Kiedyś wierzyła, że jak będę duża, napiszę książkę i znajdzie tam dla siebie dedykację. Ja też w to wierzyłam. ...Dziecięce marzenia ;)




Dziś jestem sama, Michał w pracy wyjątkowo, do późnego wieczora. Śniadaniem należy sprawiać sobie przyjemność - trzymam się tej zasady od dłuższego czasu. 
Bardzo dobrze mi zrobiła quinoa z rodzynkami, do której dodałam łyżkę masła orzechowego. Potem kawa z odrobiną cukru z cynamonem. I mogę jechać na trening. A potem remontować mieszkanie, które przygotowujemy pod wynajem. Będzie siła, będzie moc.

Dzień pochmurny, ale skoro rozpoczęłam go takim porankiem, nie może być źle, prawda?


Jeden z ulubionych dziś:









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz