niedziela, 9 listopada 2014

No pain no gain

Kolejny tydzień bez jogi. Jakoś mi głupio, że ostatnio wyszłam, no i postawiłam na poznawanie kolejnych zakątków Pure.

We wtorek ZDROWY KRĘGOSŁUP, jak zawsze, nie zawiódł. Opłaciło się weekendowe ćwiczenie z piłką fitnessową, pobiłam we wtorek swój osobisty rekord w utrzymaniu się nie piłce bez oparcia nóg o podłoże oraz rąk na piłce. Tylko balans ciałem, głównie biodrami właściwie. 
Wydawało mi się, że trwało to 3-4 minuty, w rzeczywistości pewnie dużo krócej, ale to nic. 
Byłam bliska płaczu ze szczęścia. Aj! Ja, antytalent jeśli chodzi o równowagę i w ogóle z ułomnością  w temacie core, utrzymałam się na piłce, panowałam na niej i nie miałam dość!
Po ZDROWYM poszłam na rowerek - tradycyjne już 10 km przejechałam w 26 minut.

Środa to był dzień regeneracji tym razem, ale w czwartek już wróciłam do Pure, ponownie na ZDROWY. Miałam nadzieję, że w końcu trafię na zajęcia bez piłki. 
Oczywiście uwielbiam piłki, ale byłam ciekawa, jak instruktor prowadzi te zajęcia bez nich. 
No i cóż, zajęcia grupowe nie przestaną mnie nigdy zadziwiać - dostałam pstryczek w nos. Ćwiczyliśmy m.in z gumami (zdjęcie poniżej, z allegro), głównie w obrębie barków. Musicie wiedzieć, że mam bardzo słabe barki, plecy i ramiona. Koszmarnie wprost. Dlatego dostałam mocno po tyłku. A raczej po barkach. 
Ale było super, dla rozluźnienia przejechałam po zajęciach 10 km, tym razem w 23 minuty

Gumy do ćwiczeń


W sobotę zrobiłam sobie samodzielny trening, tzn zaspałam na spinning, na który miałam po raz pierwszy iść. Byłam sobą rozczarowana, ale zjadłam kaszę jaglaną i pojechałam coś sama poćwiczyć.

Rower - 15 minut (to często moja rozgrzewka)
Orbitrek - 15 minut
Bieżnia - 10 minut*
Wioślarz - 6 minut
3x 10 squat na bosu
3 x 20 sek deska
3x 10 skręty na core board
3x 20 brzuszki
Kilka minut ćwiczeń stabilizacyjnych na piłce fitnessowej
ok 10 minut rozciągania

*Wiem, że nie powinnam, ale nie mogłam się powstrzymać. Spędziłam tylko 1km na bieżni, z czego przetruchtałam 300m, reszta była marszem. Tęsknię do biegania okrutnie :( Niestety popołudniu poczułam kolano... No ale maszerować sobie będę.

Wioślarz - to był mój pierwszy raz, przed wyjściem z domu przestudiowałam na youtubie technikę wykonania i poczytałam, czy przypadkiem nie obciążą kolan. Proste plecy, a potem tylko warto pamiętać, by wypuścić najpierw ręce, potem reszta. Łatwizna? 
Ha, jeśli masz siłę w rękach i ramionach, to ok, ja czułam ręce wieczorem. Oczywiście tylko mnie to cieszy.

Dziś też zrobiłam samodzielny trening, był bardzo podobny do wczorajszego:

Rower - 12 minut (5 km)
Orbitrek - 15 minut
Wioślarz - 7 minut
3x 10 squat z kettlebells
2x 10 skręty na core board
Kilka minut ćwiczeń stabilizacyjnych na piłce fitnessowej 
Rolowanie pasma biodrowo-piszczelowego, po ok 2 minuty na każdą nogę
ok 10 minut rozciągania


Dziś tez odkrywałam nowe gadżety, były to tym razem kettlebells. Wybrałam 6kg ciężar i robiłam takie squaty, jak na filmiku poniżej na początku.


Minęło kilka godzin od treningu, a ja już już czuję ramiona i plecy. Być może niepotrzebnie dziś znowu wiosłowałam. Ale było fajnie. Nie będę się rozpisywać na temat powrotu, bo aż wstyd... Mam niecałe 3km do Pure, a z trudem pedałowałam w drodze powrotnej... Paszcza się śmiała, choć twarz wykrzywiała w bólu ;)

Ale dlaczego paszcza się śmiała? Dziś rano się mierzyłam. Pierwszy raz od września.

Minus 2 cm w cyckach.
Minus 3 cm w talii.
Minus 3 cm na bębolu.
Minus 2 cm w biodrach.
Minus 2 cm w łydkach.

Wiedziałam, że jest mnie mniej po ciuchach, ale nie myślałam, że aż tyle. 
Jeszcze bardzo dużo pracy przede mną, ale radość była ogromna!

Oczywiście nie samymi ćwiczeniami człowiek żyje, bardzo ograniczyłam słodycze. 
Ale o tym za miesiąc, przy kolejnym mierzeniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz